po lewej stronie od siebie czarną linię pionową, załamującą się pod kątem ostrym. Domyśliłem się dziwnie prędko, że to zarys deszczowej rynny. W tym samym czasie, gdy to pomyślałem, spostrzegłem ku swemu przerażeniu, że linia prostopadła załamała się nagle, wypięła się w przód, stała się wypukła i guzowata, wreszcie nabrała kształtu męskiej głowy i ramienia. Zarys tej męskiej postaci momentalnie jak czarna błyskawica utrwalił się na mej siatkówce. Jednocześnie rozległ się czyjś śmiech, a ja cofnąłem się o krok, Wtedy poznałem uczucie bezradności i bezbronności, jakie wywołuje w nas mrok. Wobec prawdziwego nieszczęścia, lecz przy świetle, człowiek nawet bez broni czuje