Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
leży, pełen jeszcze jego egipskiej miłości!" Nic. Spojrzy znowu na pień. "To tu ta dyrygentka chóru dziecięcego obejmowała dąb i wypinała bladą po zimie dupę... a on ją na capa! na capa!"
Odetchnął zieloną duchotą i obecnością domyślną kochanków. Za nos tu przywiedziony przez bezczelnego Puka. O, tam boska Tytania kuca, żeby ulżyć nadmiarowi rosy. Oberon pali papierosa pod dębem, gdzie na stojąco zerżnął królową nocy. Tak, tak... bo taki las budzi soki. I dlatego tamtych dwoje w jasny dzień miłość przyparła.
Wstanie Zofia, fiołkowe oczka przetrze i grzeczniutko się wyspowiada. "Co proszę księdza? Tak, proszę księdza. Owszem. Nie przeczę. Taaak
leży, pełen jeszcze jego egipskiej miłości!" Nic. Spojrzy znowu na pień. "To tu ta dyrygentka chóru dziecięcego obejmowała dąb i wypinała bladą po zimie dupę... a on ją na capa! na capa!" <br>Odetchnął zieloną duchotą i obecnością domyślną kochanków. Za nos tu przywiedziony przez bezczelnego Puka. O, tam boska Tytania kuca, żeby ulżyć nadmiarowi rosy. Oberon pali papierosa pod dębem, gdzie na stojąco zerżnął królową nocy. Tak, tak... bo taki las budzi soki. I dlatego tamtych dwoje w jasny dzień miłość przyparła. <br>Wstanie Zofia, fiołkowe oczka przetrze i grzeczniutko się wyspowiada. "Co proszę księdza? Tak, proszę księdza. Owszem. Nie przeczę. Taaak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego