tylko tam zwą się <orig>kopraki</>.<br>Mają pokrywę, którą można zamknąć szczelnie i na głucho.<br>Dwa uchwyty do dźwigania, aby można było w <orig>koprakach</> przytaszczyć śniadanie, obiad czy kolację, skądś tam, spoza pawilonu, gdzieś z dalekiej a niewiadomej kuchni.<br>Ich solidny wygląd, odporny na kartacze, pachniał mi nie tyle koszarami, co kuchnią polową, zapamiętaną z tych czasów, gdy otarłem się o żołnierskie życie na pustyni.<br>Budziły dobre skojarzenia i dalibóg - poczułem głód!<br><page nr=213> I to taki głód, aż mnie słabość ogarnęła, aż zwiotczałem na drżących łydkach i spociłem się cały z łaknienia, jakby ów post, który trwał dłużej niż najdłuższe Ramadany, a właściwie był