kubistyczny portret licealistki z maczowato wetkniętym w usta papierosem. A Zygmunt chciał się przecisnąć do Lwa, żeby mu przypierdolić, ale jakoś sił zabrakło i zaraz o tym zapominał... Wytarty świat jak z kolejnej książki o pokoleniu, kolejnej literackiej wersji bezsensu wypchanej watą pseudointeligencji, grzęznącej w infantylności, gdzie pozerstwo i bycie kul jest pierwszym przykazaniem. Znowu Kohelet. Powtarzalność, zgaga i blaga! Co najciekawsze, nikt na nikogo nie zwracał uwagi. Każdy w sobie, sobą pochłonięty, przeżarty. Alkohol, knajpa, panienki i skacowana przyjaźń. Męska, bo przecież innej nie ma. Ile razy da się jeszcze o tym pisać? Ile razy da się o tym czytać