przed fotel, wyłowił jeszcze nagły ruch przy trójnogu z radarem. Runęła cała trójka: obaj policjanci i instrument.<br>Gdzieś daleko, na samej granicy ograniczonej deszczem słyszalności, stuknęło po raz kolejny. Rudźko, wciśnięty między kolumnę kierownicy a fotele, uderzył pięścią w klamkę prawych drzwi i w momencie, gdy odskoczyły, doczekał się swojej kuli.<br>Dwa trzaski dziurawionego szkła, warknięcie, podmuch - i już było po wszystkim.<br>Otwór w przestrzelonym w samym środku zagłówku nie był wielki, ale wsparty łokciem o próg Rudźko znieruchomiał na moment. Sekunda. Tyle zabrakło. Gdyby zwyciężył odruch obejrzenia się za siebie, miałby teraz połowę głowy.<br>Jedno stało się jasne od pierwszej