do czego mają strzelać, ale strzelają. Na bruku mnóstwo ciał. Przybywają następne. Rebelianci czekali na ten dzień już od dłuższego czasu i teraz idą na całość. Gwałcą kobiety, rozbijają sklepy, z biur wywlekają pracowników, którzy nie zdążyli uciec. Bez pardonu ich rozstrzeliwują, nie stawiając nawet pod murem. Cudem uniknąwszy zbłąkanej kuli przebiegam przez kilka ulic i kryję się w hotelu zwanym "Mammy Yoko", olbrzymim, luksusowym intercontinentalu, gdzie mieszkają głównie obcokrajowcy. Wydaje się, że jest miejscem w miarę bezpiecznym - na dachu własne lądowisko dla helikopterów, wewnątrz około pięćdziesięciu nigeryjskich żołnierzy, oficjalnie reprezentujących siły Narodów Zjednoczonych. Po chwili okazuje się, że wpadam z