Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
rozkazu, tam, dawno, na obserwacyjnej.
Ale nie widziałem wśród nich młodego.
Czyżby nadal trzymali go w pętach?
Pamiętam, jak śpiewał zachrypłym od krzyku głosem, gdy leżałem dogorywając przywiązany do masztu i słyszałem w sinym wnętrzu nocy te chrapliwe słowa: "Nie wzdychaj, mój bracie, nie wzdychaj nocami...
Nie kłopocz się - ziemia kulista...
Im dłużej płyniemy, tym bliżej przed nami... Jest ziemia znajoma, ojczysta...
" Wróciła do mnie ta melodia i natychmiast ją zanuciłem.
Oczywiście - na przynętę, bo miałem chęć pogadać z którymś z tych marynarzy, co snuli się wokół, ale długi czas żaden nie zwrócił na mnie uwagi, jakby mieli uszy zatkane woskiem
rozkazu, tam, dawno, na obserwacyjnej.<br>Ale nie widziałem wśród nich młodego.<br>Czyżby nadal trzymali go w pętach?<br>Pamiętam, jak śpiewał zachrypłym od krzyku głosem, gdy leżałem dogorywając przywiązany do masztu i słyszałem w sinym wnętrzu nocy te chrapliwe słowa: "Nie wzdychaj, mój bracie, nie wzdychaj nocami...<br>&lt;page nr=225&gt; Nie kłopocz się - ziemia kulista...<br>Im dłużej płyniemy, tym bliżej przed nami... Jest ziemia znajoma, ojczysta...<br>" Wróciła do mnie ta melodia i natychmiast ją zanuciłem.<br>Oczywiście - na przynętę, bo miałem chęć pogadać z którymś z tych marynarzy, co snuli się wokół, ale długi czas żaden nie zwrócił na mnie uwagi, jakby mieli uszy zatkane woskiem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego