kawał szmaty nic niewart, sama nie wiem, dlaczego tego wszystkiego po prostu nie wypieprzę, chyba na wszelki wypadek. Może kiedyś, na starość, będę brała te rzeczy jedna po drugiej i coś powróci, jakieś blade wspomnienia, niewyraźne twarze, zwietrzałe emocje. Będę uśmiechać się do tych przedmiotów, gładzic je, zdmuchiwać z nich kurz i będę szczęśliwsza. Może kiedyś. Teraz te rzeczy mnie drażnią, nie są mi potrzebne, bo ja pamiętam każda sekundę, każdy oddech, każde słowo. To wszystko żyje we mnie, czasem na chwilę zaśnie, <page nr=100> ale zaraz budzi się i kopie, zupełnie jakbym była w ciąży.<br>Mijają tygodnie, jednego dnia jest lepiej, innego