Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
czwartym, może piątym piętrze, widziałam biegające w trawie żuki, słyszałam szum własnej krwi. Wszystko drgało naokoło mnie i pulsowało, nagle zapragnęłam dotknąć każdej rzeczy, powąchać trawę, poczuć fakturę asfaltu. Zdjęłam sandały i szłam wolno po chropowatej ulicy i gorących od słońca szynach tramwajowych, potem wzdłuż krawężnika, tam gdzie zawsze jest kurz i piasek, i małe kamyki, to wszystko kłuło mnie w stopy, aż nie mogłam już wytrzymać i zeszłam na trawnik, i dreptałam powoli jego skrajem, nie zważając na wszystkie ukryte między źdźbłami śmieci, ogryzki, niedopałki, psie kupy, szeleszczące papierki. Czułam się tak, jakbym cała była jednym nerwem, każdy kawałek moich
czwartym, może piątym piętrze, widziałam biegające w trawie żuki, słyszałam szum własnej krwi. Wszystko drgało naokoło mnie i pulsowało, nagle zapragnęłam dotknąć każdej rzeczy, powąchać trawę, poczuć fakturę asfaltu. Zdjęłam sandały i szłam wolno po chropowatej ulicy i gorących od słońca szynach tramwajowych, potem wzdłuż krawężnika, tam gdzie zawsze jest kurz i piasek, i małe kamyki, to wszystko kłuło mnie w stopy, aż nie mogłam już wytrzymać i zeszłam na trawnik, i dreptałam powoli jego skrajem, nie zważając na wszystkie ukryte między źdźbłami śmieci, ogryzki, niedopałki, psie kupy, szeleszczące papierki. Czułam się tak, jakbym cała była jednym nerwem, każdy kawałek moich
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego