chcąc rozprostować nogi, przeszła się ciasną uliczką, otoczona tłumem ciemnoskórych postaci w białych i niebieskich koszulach, wypuszczonych na niedbale zawiązane dhoti. Młodzi mężczyźni z łagodnym uporem ofiarowywali usługi, gotowi towarzyszyć, doradzać, a przynajmniej przyglądać się, komentując każdy gest, odzienie, kolor włosów. Wąskie sklepiki zionęły mocnym, korzennym zapachem, w powietrzu wisiał kurz i smugi dymu z kopcących piecyków, cierpki swąd palonego krowiego łajna.<br>Trafiła w kiosku na miejscowe gazety w języku angielskim i zagraniczne stare tygodniki ilustrowane. Kupiła papierosy, zapałki, niezdecydowana rozłożyła żółtawą stronicę pisma i napotkała tytuł: "Demonstracje w Budapeszcie nie ustają''. Sprawdziła datę, wiadomość była sprzed dziesięciu dni, korespondent donosił