gardła, łomotało w skroniach.<br>- Mister Ferenz. Był tu i zabrał całą pocztę - tłumaczył się przestraszony.<br>- Jaką, u diabła, pocztę?<br>- Listy, co do pana przyszły... Ambasador kazał.<br>- Kto wam pozwolił? Co wy tu beze mnie wyprawiacie? Już ja was pogonię!<br>Ruszył twardym krokiem do hallu, gdzie sprzątacz otworzył na oścież okna, kurz złocił się w smugach słonecznych. Dostrzegł czokidara przed domem, a drobna, pochylona dziewczyna, której opadające włosy przysłaniały twarz zwijała pospiesznie legowisko, jak pies kopie jamę w ziemi, by zagrzebać kość.<br>Światło wlewające się przez okna obnażyło warstwy pyłu, który osiadł na blacie stołu. I nagle Istvanowi wydało się, że jest