Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
wronim skrzydłem zamiatała podłogę, zbierała śmieci na szufelkę, po czym rozprostowując plecy mówiła:

- Chyba wystarczy... a jakby czegoś brakowało, to niech Adaś przyjdzie i powie...

Żonę wyręczał niekiedy Franciszek. Zjawiał się w wytartym, poplamionym żakiecie, który pamiętał chyba wojnę turecką, jedną ręką podtrzymywał opadające spodnie, a drugą ścierał ze stołu kurz i okruchy. Po czym wronim skrzydłem zmiatał wszystko do kąta.


- Żona jutro wyniesie, bo nie mam szufelki - tłumaczył się wychodząc.

Dni były skwarne, bez deszczu. Zieleń na drzewach zmatowiała od kurzu. W pokoju było duszno. Chodziliśmy na dalekie spacery za miasto, wstępując po drodze na lody. W niedziele przyłączał się
wronim skrzydłem zamiatała podłogę, zbierała śmieci na szufelkę, po czym rozprostowując plecy mówiła:<br><br>- Chyba wystarczy... a jakby czegoś brakowało, to niech Adaś przyjdzie i powie...<br><br>Żonę wyręczał niekiedy Franciszek. Zjawiał się w wytartym, poplamionym żakiecie, który pamiętał chyba wojnę turecką, jedną ręką podtrzymywał opadające spodnie, a drugą ścierał ze stołu kurz i okruchy. Po czym wronim skrzydłem zmiatał wszystko do kąta.<br><br><br>- Żona jutro wyniesie, bo nie mam szufelki - tłumaczył się wychodząc.<br><br>Dni były skwarne, bez deszczu. Zieleń na drzewach zmatowiała od kurzu. W pokoju było duszno. Chodziliśmy na dalekie spacery za miasto, wstępując po drodze na lody. W niedziele przyłączał się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego