Carlos wzrusza ramionami, ciska magazyn pod biurko, wypija szklankę wody z kranu i mlaska, bo woda z odległych o sto mil gór Catskill jest naprawdę świetna, a potem patrzy na zegarek. Wieloczynnościowe casio, kupione u Latynosów na Czternastej ("no, kurza melodia, z kurantem i dopalaczem!", pochwalili koledzy z ekipy), pokazuje dziesiątą dwadzieścia, piętnaście pełnych sekund i czterdzieści sześć setnych następnej. Do południa jest jeszcze trochę czasu.<br>Carlos jeszcze raz rozgląda się po cudzym wnętrzu, ale na próżno. Ani jednego zdjęcia. Notatnika z adresami też ani śladu. Carlos zasuwa zamek i