W mych kolczykach szkli się zaświat dżdżysty.<br>Suknia jawą atłasu ze snem się kojarzy.<br>Lubię fajans mych oczu i zapach kleisty<br>Farby, rumieńcem śmierci młodzącej mat twarzy.<br><br>Lubię leżeć, gdy pokój słonecznieje czynnie,<br>Na strojnego dywana narożnej purpurze,<br>Gdzie irys obok sarny kwitnie bezroślinnie,<br>A z wieczności pluszowej unoszą się kurze.<br><br>Dziewczynce, co się moim bawi nieistnieniem,<br>Wdzięczna jestem, gdy w dłonie mój niebyt porywa,<br>I mówi za mnie wszystko, różowa natchnieniem, <br>I udaje, że wierzy w to, iż jestem żywa.<br><br>Pilnie wróży mi z ręki, że w najbliższym maju<br>W świat wyruszę, a w drogę wezmę chleb i zorze,<br>By