w wytartym, poplamionym żakiecie, który pamiętał chyba wojnę turecką, jedną ręką podtrzymywał opadające spodnie, a drugą ścierał ze stołu kurz i okruchy. Po czym wronim skrzydłem zmiatał wszystko do kąta.<br><br><br>- Żona jutro wyniesie, bo nie mam szufelki - tłumaczył się wychodząc.<br><br>Dni były skwarne, bez deszczu. Zieleń na drzewach zmatowiała od kurzu. W pokoju było duszno. Chodziliśmy na dalekie spacery za miasto, wstępując po drodze na lody. W niedziele przyłączał się do nas Gawlik, oprowadzał po rodzinnym Lublinie, pokazywał zabytkowe kamieniczki w starych zaułkach. Opowiadał ich dzieje, dorzucając nieraz szczegóły czerpane z ulubionych powieścideł, jak "Spelunki Paryża" albo "Tajemnice półświatka".<br><br>Gawlik początkowo