pod wymownym tytułem "Patologia, czy usługa - czyli co zrobić z seksbiznesem w Polsce" pióra Tomasza Maćkowiaka. Najbardziej rozbawiło mnie stwierdzenie burdelmamy z warszawskiej agencji towarzyskiej "Gościniec Radość", która stwierdziła, że "z prostytucją jest u nas tak, jak z benzyną w stanie wojennym: paliwa nie ma, a wszyscy jeżdżą, aż się kurzy". Wszyscy udają, ze nie ma problemu, czasem tylko próbują "coś z tym zrobić", jak chociażby prezydent Warszawy Lech Kaczyński. W efekcie mamy to, co mamy. Burdele obok mieszkań. Pornoulotki za wycieraczkami aut, roznoszone często przez dzieci, w lasach stosy zużytych prezerwatyw porzuconych przez przydrożne prostytutki. Wszystko to w kraju Jana