Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
na wodzie. Czasem ułowił mało ryb, a nieraz z nocnego połowu prawie żadnych nie przyniósł, za to twarz miał taką rozpromienioną, jakby go na wodzie spotkało najprawdziwsze szczęście.
- Ciebie pewnie ktoś oczarował czy co! - wybuchnęła kiedyś matka ze złością, widząc puste kosze i sieci. - Żebyś mi czasem nie przyprowadził jakiejś ladacznicy wodnej do chaty! - krzyczała zeźlona na dobre. - Ponoć są takie: pół ryby, pół człowieka - dodała prawie szeptem.
- Nie mówcie o tych rzeczach, matko! Nie mówcie! - szeptał Wojtek trwożnie.
Wieczorem tego dnia wybrał się jak zwykle na jezioro. Słońce już dawno zanurzyło twarz w przeciwległym brzegu i zgasło. Zorza wyróżowiła brzegi
na wodzie. Czasem ułowił mało ryb, a nieraz z nocnego połowu prawie żadnych nie przyniósł, za to twarz miał taką rozpromienioną, jakby go na wodzie spotkało najprawdziwsze szczęście. <br> - Ciebie pewnie ktoś oczarował czy co! - wybuchnęła kiedyś matka ze złością, widząc puste kosze i sieci. - Żebyś mi czasem nie przyprowadził jakiejś ladacznicy wodnej do chaty! - krzyczała zeźlona na dobre. - Ponoć są takie: pół ryby, pół człowieka - dodała prawie szeptem.<br>- Nie mówcie o tych rzeczach, matko! Nie mówcie! - szeptał Wojtek trwożnie. <br> Wieczorem tego dnia wybrał się jak zwykle na jezioro. Słońce już dawno zanurzyło twarz w przeciwległym brzegu i zgasło. Zorza wyróżowiła brzegi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego