śledzić inżyniera. Chciałem nawet interweniować na wzór owych uczonych, którzy poddają rośliny promieniowaniu otrzymując przedziwne mutacje, odpowiednikiem napromieniowania miało być opowiedzenie znajomemu dziennikarzowi, zwanemu Hieną życiorysów, o iksjańskim inżynierze, który politechnizuje zdeprawowaną młodzież, dziennikarz, mając mnie za człowieka oficjalnej moralności, natychmiast by zamieścił, bez sprawdzenia u źródła, hagiograficzny reportaż o laickim świętym, który czyni dobro wśród zbłąkanych nastolatków, liczyłem na pogłębienie się w Heniu sprzeczności, na jeszcze dotkliwsze uświadomienie sobie rozdarcia pomiędzy opinią bliźnich o nim a jego własną wiedzą; po namyśle zrezygnowałem jednak z interwencji, gdyż wcale nie byłem pewny, że Henio odczuwa jakiekolwiek rozdarcie, a co najważniejsze, interwencja wydała