Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Metropol
Nr: 02.20
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2001
czy snickersów zmusza go do karkołomnych jednoręcznych wyczynów automobilowych i telefonicznych?
Komóra nie jest już znakiem kapitalistyczno-rynkowej nobilitacji, jak parę lat temu, gdy sama bateria była wielkości sakwojażu. Przeciwnie - zminiaturyzowana, ledwie widoczna, generuje tragedie. W środkach komunikacji - gdy zadzwoni - widzimy histeryczny ruch prawie wszystkich pasażerów. Zapchleni, drapią się jak łajdak nocny, mój Kot Dachowy? To nie pchły, a gorączkowe szukanie aparatu. Czyj? Nie mój? Kieszeń garsonki? Torebka? Boże, gdzie?
Boże, kto? Dziecku coś? Nie wzięło drugiego śniadania? Mąż stracił pracę? Kochanek został w szafie? Ach, to psiapsiółka też jedzie tramwajem, co urbi et orbi oznajmić trzeba, bo posiadacz (ka) komórki
czy snickersów zmusza go do karkołomnych jednoręcznych wyczynów automobilowych i telefonicznych?<br>&lt;orig&gt;Komóra&lt;/&gt; nie jest już znakiem kapitalistyczno-rynkowej nobilitacji, jak parę lat temu, gdy sama bateria była wielkości sakwojażu. Przeciwnie - zminiaturyzowana, ledwie widoczna, generuje tragedie. W środkach komunikacji - gdy zadzwoni - widzimy histeryczny ruch prawie wszystkich pasażerów. Zapchleni, drapią się jak łajdak nocny, mój Kot Dachowy? To nie pchły, a gorączkowe szukanie aparatu. Czyj? Nie mój? Kieszeń garsonki? Torebka? Boże, gdzie?<br>Boże, kto? Dziecku coś? Nie wzięło drugiego śniadania? Mąż stracił pracę? Kochanek został w szafie? Ach, to &lt;orig&gt;psiapsiółka&lt;/&gt; też jedzie tramwajem, co &lt;foreign&gt;urbi et orbi&lt;/&gt; oznajmić trzeba, bo posiadacz (ka) komórki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego