Wschodu,<br>gdzie na ogromnych, hen, przestrzeniach<br>nawet i złoto w gnój się zmienia.<br><br>A więc buchnęła woń nad wonie.<br>Poczuwszy ją, parsknęły konie,<br>a Szmaciak nawet bąka puścił.<br>I oto z gara, jak z czeluści<br>dobywać się poczęły zjawy:<br>więc naprzód trup Deptały krwawy,<br>potem w kajdany skuty Zdzisio,<br>Wylizuch, łajdak z gębą lisią,<br>wymachujące pięścią <orig>prole</>,<br>on sam, w straszliwym tkwiący dole,<br>zdrajca Maczuga, Stefka zdzira,<br>aż wreszcie, niczym zwid wampira,<br>Wardęgi wyłysiały czerep<br>wyrzucił bezlitosny Ereb.<br><br>W tym miejscu jędz rozlega skrzek się:<br>Do diabła kocioł całkiem wściekł się<br>i zamiast przyszłość przeszłość wróży!<br>Nuże! Wrzucajmy ząb jaszczurzy,<br>funt