Typ tekstu: Książka
Autor: Bielecki Michał
Tytuł: Dziewczyna z Banku Prowincjonalnego S. A.
Rok: 1997
kącie i palił papierosa, wyłudzonego zapewne do Kukieły albo od przesłuchiwanego. Przywitałem się z komendantem i z komisarzem, który spoglądał na mnie niezbyt przychylnym wzrokiem.
Przesłuchiwany mógł mieć koło trzydziestki. Był dość wysoki. Nerwowo splatał i pocierał duże silne dłonie. Jego wygląd dowodził, że pracuje fizycznie, najpewniej jako malarz albo lakiernik, na rękach miał bowiem ślady farby.
- Można? - spytałem, sięgając po zapisane kartki. Komendant skinął głową przyzwalająco.
Usiadłem i zacząłem czytać:
"Ja, Arkadiusz Musialik, urodzony... zamieszkały..." Przeleciałem wzrokiem formułkę o odpowiedzialności karnej i przeszedłem do właściwego zeznania: "We wtorek o godzinie jedenastej pojechałem na rowerze do sklepu, bo moja matka narzekała
kącie i palił papierosa, wyłudzonego zapewne do Kukieły albo od przesłuchiwanego. Przywitałem się z komendantem &lt;page nr=86&gt; i z komisarzem, który spoglądał na mnie niezbyt przychylnym wzrokiem.<br>Przesłuchiwany mógł mieć koło trzydziestki. Był dość wysoki. Nerwowo splatał i pocierał duże silne dłonie. Jego wygląd dowodził, że pracuje fizycznie, najpewniej jako malarz albo lakiernik, na rękach miał bowiem ślady farby.<br>- Można? - spytałem, sięgając po zapisane kartki. Komendant skinął głową przyzwalająco.<br>Usiadłem i zacząłem czytać:<br>"Ja, Arkadiusz Musialik, urodzony... zamieszkały..." Przeleciałem wzrokiem formułkę o odpowiedzialności karnej i przeszedłem do właściwego zeznania: "We wtorek o godzinie jedenastej pojechałem na rowerze do sklepu, bo moja matka narzekała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego