Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
brzuchem, w chustce na głowie, ciągnąc za sobą troje umorusanych dzieci. Bez słowa padła przed ojcem na kolana. Wstrząsały nią spazmatyczne łkania. Dzieci płakały każde na swój sposób: najmłodsze rozmazywało piąstkami po twarzy łzy pomieszane ze smarkami. Ojciec podszedł do kobiety i podniósł ją z kolan.

- Panie naczelniku... Panie naczelniku... - lamentowała kobieta.

- O co chodzi? - spytał ojciec.

- Niech pan przebaczy... Ostatni raz... Niech pan zmiłuje się nade mną i nad dzieciskami... Panie naczelniku...

Ojciec był niezmiernie wrażliwy na łzy. Spoglądał na płaczącą kobietę i zawodzące dzieci, wykonując dłonią jakieś nieporadne ruchy.

- Jestem żoną maszynisty Frołowa... Ten pijak całkiem już mnie zadręczył
brzuchem, w chustce na głowie, ciągnąc za sobą troje umorusanych dzieci. Bez słowa padła przed ojcem na kolana. Wstrząsały nią spazmatyczne łkania. Dzieci płakały każde na swój sposób: najmłodsze rozmazywało piąstkami po twarzy łzy pomieszane ze smarkami. Ojciec podszedł do kobiety i podniósł ją z kolan.<br><br>- Panie naczelniku... Panie naczelniku... - lamentowała kobieta.<br><br>- O co chodzi? - spytał ojciec.<br><br>- Niech pan przebaczy... Ostatni raz... Niech pan zmiłuje się nade mną i nad dzieciskami... Panie naczelniku...<br><br>Ojciec był niezmiernie wrażliwy na łzy. Spoglądał na płaczącą kobietę i zawodzące dzieci, wykonując dłonią jakieś nieporadne ruchy.<br><br>- Jestem żoną maszynisty Frołowa... Ten pijak całkiem już mnie zadręczył
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego