Nie, Stachu. Trudno. Nie zrobisz tego matce i im wszystkim. Musisz się pożegnać.<br>Lamentu było co niemiara. Płakała matka, Jaśka, i chłopcy. Tylko Zosia miała oczy suche. Stach z trudem ich uprosił, aby nie odprowadzali go wszyscy pospołu. Umykał przecież z osady, z roboty, bez zezwolenia, jakże wlec za sobą lamentującą czeredę. Jeśli go przydybią, może być bardzo niedobrze. To poskutkowało. Stojąc w progu spojrzał jeszcze raz na zapłakane twarze i bezradnie do nich się uśmiechnął spod czarnych wąsików, po czym spiesznie zamknął drzwi ziemianki.<br><br><br>We troje, przy czym Sybirak trzymał się o kilka kroków z tyłu, przeszli nie rzucając się