Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Cieślik
Tytuł: Śmieszni kochankowie
Rok: 2004
Już, już - wymamrotał. - Przepraszam, jestem zmęczony, ta sprawa mnie strasznie wyczerpała.
- Każdy jest zmęczony - huknął tubalnym głosem blondas. - Wie pan, ile my tu mamy wykroczeń? Jakby każdy zgłaszał, tobyśmy nie zdążyli spisywać. - Spojrzał na karton rozmówcy. - Co to jest? W tym kartonie?
- Listy.
Szli ciemnym korytarzem, wyglądającym jak katakumby. Z lamperii pomalowanych na sraczkowatą zieleń farba łuszczyła się płatami. Na przestrzeni kilkudziesięciu metrów nie było ani jednego okna i tylko dwie żarówki.
- I co z tymi listami?
- No, przysyłają do mnie różne panie.
- I to pana martwi, ja to bym się cieszył.
- Żeby pan wiedział, co one do mnie piszą.
- No
Już, już - wymamrotał. - Przepraszam, jestem zmęczony, ta sprawa mnie strasznie wyczerpała.<br>- Każdy jest zmęczony - huknął tubalnym głosem blondas. - Wie pan, ile my tu mamy wykroczeń? Jakby każdy zgłaszał, tobyśmy nie zdążyli spisywać. - Spojrzał na karton rozmówcy. - Co to jest? W tym kartonie?<br>- Listy.<br>Szli ciemnym korytarzem, wyglądającym jak katakumby. Z lamperii pomalowanych na sraczkowatą zieleń farba łuszczyła się płatami. Na przestrzeni kilkudziesięciu metrów nie było ani jednego okna i tylko dwie żarówki.<br>- I co z tymi listami?<br>- No, przysyłają do mnie różne panie.<br>- I to pana martwi, ja to bym się cieszył.<br>- Żeby pan wiedział, co one do mnie piszą.<br>- No
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego