dyszał?!<br>Nic dziwnego więc, że trzeszczy<br>ustrój nasz w sposób złowieszczy!<br><br>Przyszłość przed nim widzę czarną,<br>więc się wszyscy do mnie garną.<br><br>Był tu w Konstancinie Ziętek -<br>z oczu mu wyzierał smętek.<br>Gdy spotkałem go na szlaku,<br>ledwo wlókł się po deptaku.<br>Mówił do mnie: W straszną biedę<br>wpędził nas lekkoduch Edek!<br>Ja, emeryt i kuracjusz,<br>mówię wam: to jest utracjusz!<br><br><br>Ty, Wiesławie, byłeś włodarz!<br>Jaka wtedy była podaż,<br>jak zaopatrzony rynek<br>w parowozy i w wędlinę,<br>jak listkami koniczyny<br>zieleniły się doliny,<br>a nawozy, a azoty!<br>To był czas doprawdy złoty!<br><br>To typowe w tym narodzie:<br>każdy mądry jest po