całą prawie Rosję na tym miejscu przejechał i nikomu nie wadził". Nie zdążyła skończyć, grubas jak nie huknie na nią: "<orig>Imość</> mi tu nie rób mitręgi. W Rosji nie wadził, a mnie zawadził, i basta! Prędko, Wojtek, bo kasztan - widzę gryzie srokatkę; poniosą juchy i brykę rozbiją". To ten Wojtek łomot! moim kuferkiem o ziemię, indory wepchnął, słyszę, że coś trzasnęło. Rzucam się cała drżąca, otwieram, a tam lusterko kadeckie mego ojca, którego mi użyczał na drogę - stłuczone. Papo nieraz opowiadał, jak w święta, kiedy koledzy rozjechali się z korpusu po krewnych, on - sierota weterański, siadywał przed tym lustrem, uprzejme miny