oddalali, zrobił się płaski, wnikał w rzekę półokrągłym, piaszczystym cyplem. Na cypel galopem wypadli jeźdźcy, z rozpędu wjeżdżając w wodę. Przy cyplu była najwyraźniej płycizna, przykosa, nim woda sięgnęła koniom do brzuchów, konni wjechali w rzekę dość daleko.<br>- Dotrą na strzał - oceniła ponuro Milva. - Kryjcie się.<br>Strzały znowu zaświszczały, niektóre łomotnęły w deski. Ale odbijający od przykosy nurt szybko poniósł jednostkę w stronę ostrego zakrętu na prawym brzegu.<br>- Tera do tyk! - wezwał trzęsący się przewoźnik. - Żywo, lądujmy, nim nas bystrzyna porwie!<br>Nie było to takie łatwe. Prąd był wartki, woda głęboka, a prom wielki, ciężki i niezgrabny. Z początku w ogóle