tuż za płotem lśni płowa łepetyna Mariuszka. Komendant, z rombikami dwoma na kołnierzu munduru, siedział w starannie zapiętej bluzie. Miał szybkie, ostre spojrzenie. Chłopca nagle tknął lęk o Mariuszka, <br>bo te oczy dobrze i daleko widziały.<br>- <foreign>Wot gałantnyj malczik k nam priszoł</> - oznajmił dróżnik. - <foreign>Nu, pokażi towariszczu komandiru, kak ty ludiej pozdrawlajesz.</><br>Chłopiec ukłonił się głęboko. Strzelił przy tym obcasami.<br>Oficer z zaciekawieniem przyglądał mu się długą chwilę.<br>- Twój <foreign>bat'ko</> u cara służył?<br>- <foreign>Nikagda</> - odparł chłopiec.<br>- <foreign>Nu, kak ty etomu nauczyłsa?</><br>- <foreign>Doma.</><br>Mariuszek zerkał zza płotu, chwila robiła się sposobna, obaj mężczyźni siedzieli odwróceni plecami do okna, chyba widzi dobrze, że