Typ tekstu: Książka
Autor: Myśliwski Wiesław
Tytuł: Nagi sad
Rok wydania: 1997
Rok powstania: 1967
ledwo szły. I nawet kulas jakiś zrównał się ze mną. Ale niech im
będzie.
A po chwili:
- Siądziesz tam. Siedzenie ci wyszykowałem. Popatrz! Drogi nie
poczujesz. Będziesz siedział jak na bryczce. Dwa snopki słomy
położyłem, żeby wyżej było, i owsianej, żeby miękko. Wieś całą zszedłem
za tą słomą, a patrzyli ludzie na mnie jak na pomyleńca. Żytniej już
nie mają, po pszennej nawet pamięć się nie ostała, chałupy obdzierają
na sieczkę, stworzeniu nie ścielą. I derkę matka pożyczyła u księżej
gospodyni. Trzeba będzie za to księdzu gnoju porozrzucać... - mówił jakby
od niechcenia, z większym zajęciem obcierając spocone boki konia.
Potem reptuch
ledwo szły. I nawet kulas jakiś zrównał się ze mną. Ale niech im<br>będzie.<br> A po chwili:<br> - Siądziesz tam. Siedzenie ci wyszykowałem. Popatrz! Drogi nie<br>poczujesz. Będziesz siedział jak na bryczce. Dwa snopki słomy<br>położyłem, żeby wyżej było, i owsianej, żeby miękko. Wieś całą zszedłem<br>za tą słomą, a patrzyli ludzie na mnie jak na pomyleńca. Żytniej już<br>nie mają, po pszennej nawet pamięć się nie ostała, chałupy obdzierają<br>na sieczkę, stworzeniu nie ścielą. I derkę matka pożyczyła u księżej<br>gospodyni. Trzeba będzie za to księdzu gnoju porozrzucać... - mówił jakby<br>od niechcenia, z większym zajęciem obcierając spocone boki konia.<br> Potem reptuch
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego