byle jak. Nie za krótka? Konrad był wysoki, metr osiemdziesiąt cztery. Skurczył się chyba. Targi z furmanem. Bierze na wóz cztery trumny. "Jak się nie ma forsy, trza bez wygód". Czas ucieka, wozak niecierpliwi się, pogania... "No jak, może tu go nie ma, co za kobitka! Czekam jeszcze pół godziny, ludziska pchają się, a każdy z trumną". Nie może tracić, to zrozumiałe, normalne. Wszystko jest normalne. Trzy trumny stoją rządkiem na wozie. Platforma na gumach. Jeżeli nie zaczeka i odjedzie? Weźmie inne zwłoki. Na cmentarzu w grobie, który już grabarz przygotował dla Konrada, spocznie kto inny. Też żołnierz. Też kochany. Już