Typ tekstu: Książka
Autor: Koral Danuta
Tytuł: Wydziedziczeni
Rok: 1997
jeszcze coś...
Zaraz po pieleniu przychodziły sianokosy. Najpierw wyjeżdżały na łąki trzy kosiarki (dwie McCormikowskie i jedna Dehringa) i kładły trawę równymi pasami. Słychać było charakterystyczne klekotanie, a w przerwie obiadowej zgrzyt ostrzonych na tokarce kos. Potem wjeżdżała grabiarka-przetrząsacz, wreszcie grabiarka zgarniająca siano na wały. Wtedy łąki zaludniały się ludźmi z grabiami i widłami, i zaczynały porastać rzędami kop. Pod którąś z nich zasiadał ojciec, psy rozkładały się obok w jej cieniu, nad łąką drgało rozgrzane powietrze...
Dziewczyny - niektóre bardzo piękne - w kolorowych chustkach na głowach, tanecznym, płynnym ruchem zgarniały szeleszczące, pachnące siano na nastroszone stosy, które chłopcy zamieniali w
jeszcze coś...<br>Zaraz po pieleniu przychodziły sianokosy. Najpierw wyjeżdżały na łąki trzy kosiarki (dwie &lt;name type="prod"&gt;McCormikowskie&lt;/&gt; i jedna &lt;name type="prod"&gt;Dehringa&lt;/&gt;) i kładły trawę równymi pasami. Słychać było charakterystyczne klekotanie, a w przerwie obiadowej zgrzyt ostrzonych na tokarce kos. Potem wjeżdżała grabiarka-przetrząsacz, wreszcie grabiarka zgarniająca siano na wały. Wtedy łąki zaludniały się ludźmi z grabiami i widłami, i zaczynały porastać rzędami kop. Pod którąś z nich zasiadał ojciec, psy rozkładały się obok w jej cieniu, nad łąką drgało rozgrzane powietrze... <br>Dziewczyny - niektóre bardzo piękne - w kolorowych chustkach na głowach, tanecznym, płynnym ruchem zgarniały szeleszczące, pachnące siano na nastroszone stosy, które chłopcy zamieniali w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego