i ginie wśród murów placu Podolskiego, w sercu dolnego miasta. Tu odbywają się doroczne targi, słynne "kontrakty" kijowskie. W te lutowe dni brudne, zaniedbane ulice, krzyżujące się jak korytarze kretowiska, napełniają się świątecznym ruchem i gwarem, lawina ludzka spływa z gór zamieniając dzielnicę pośredników, kupców i hurtowników w kolorowy, wesoły lunapark.<br><br>Z wyżyny Włodzimierskiej Górki widzieliśmy tylko niewielki wycinek miasta, ale za to mogliśmy ponad dachami obdrapanych kamienic Podołu tonąć okiem w dalekich przestrzeniach, ślizgać się po wodach Dniepru aż do Truchanowej Wyspy albo przeskoczywszy most łańcuchowy odgadywać tajemnice odległej, pogrążonej w zieleni Słobodki. U naszych stóp jak dwa żuki pełzły