Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
popłynęły dźwięki marsza ołowianych
żołnierzy. Po drugiej stronie rzeki rozrzucone było prześliczne,
schludne miasteczko. Były to domki robotników zatrudnionych
w fabryce. Sama fabryka ukazała się naszym oczom za zakrętem,
gdzie znajdował się końcowy przystanek tramwajowy. Od
tego miejsca prowadziły do fabryki ruchome chodniki. Czuliśmy
się na nich zupełnie jak w lunaparku, gdyż nieprzywykli
do takiego środka komunikacji, nie mogliśmy utrzymać równowagi
i wywracaliśmy się co chwila na ziemię.

Przeciwległym chodnikiem zbliżał się na nasze spotkanie
inżynier Kopeć.

Był to wysoki, chudy, siwy pan z rozwianym włosem i kozią
bródką. Stał na cienkich, długich nogach i wymachiwał
cienkimi, długimi rękami. Przypominał mi
popłynęły dźwięki marsza ołowianych <br>żołnierzy. Po drugiej stronie rzeki rozrzucone było prześliczne, <br>schludne miasteczko. Były to domki robotników zatrudnionych <br>w fabryce. Sama fabryka ukazała się naszym oczom za zakrętem, <br>gdzie znajdował się końcowy przystanek tramwajowy. Od <br>tego miejsca prowadziły do fabryki ruchome chodniki. Czuliśmy <br>się na nich zupełnie jak w lunaparku, gdyż nieprzywykli <br>do takiego środka komunikacji, nie mogliśmy utrzymać równowagi <br>i wywracaliśmy się co chwila na ziemię.<br><br>Przeciwległym chodnikiem zbliżał się na nasze spotkanie <br>inżynier Kopeć.<br><br>Był to wysoki, chudy, siwy pan z rozwianym włosem i kozią <br>bródką. Stał na cienkich, długich nogach i wymachiwał <br>cienkimi, długimi rękami. Przypominał mi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego