rękę. Podała mu swoją niezręcznie i sztywno.<br>- Proszę pani, szklanki, zdaje się, tu?<br>- O, tam, na dole w szafce. Co, pan niedawno się sprowadził? Niech pan zostawi, naleję panu kawy. - Wstała i dumnym krokiem wyszła do kuchni. Po chwili przyniosła szklankę z brunatną kawą. Nie chciało mu się pić tej lury, ale chlipał, ze względu na dziewczynę. Podczas gdy ona mówiła, on podświadomie uczuwał jakąś przynależność jej do siebie. Dlatego może, że widział ją rano nagą - znał ją.<br>- Co pan tak na mnie gały wybałuszył?<br>- Tak sobie - patrzę.<br>- Bo jeszcze pan oko złamie - haha... ha.<br>W pokoju zabrzmiał bas Zygmunta. Lucjan