Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
rękę. Podała mu swoją niezręcznie i sztywno.
- Proszę pani, szklanki, zdaje się, tu?
- O, tam, na dole w szafce. Co, pan niedawno się sprowadził? Niech pan zostawi, naleję panu kawy. - Wstała i dumnym krokiem wyszła do kuchni. Po chwili przyniosła szklankę z brunatną kawą. Nie chciało mu się pić tej lury, ale chlipał, ze względu na dziewczynę. Podczas gdy ona mówiła, on podświadomie uczuwał jakąś przynależność jej do siebie. Dlatego może, że widział ją rano nagą - znał ją.
- Co pan tak na mnie gały wybałuszył?
- Tak sobie - patrzę.
- Bo jeszcze pan oko złamie - haha... ha.
W pokoju zabrzmiał bas Zygmunta. Lucjan
rękę. Podała mu swoją niezręcznie i sztywno.<br>- Proszę pani, szklanki, zdaje się, tu?<br>- O, tam, na dole w szafce. Co, pan niedawno się sprowadził? Niech pan zostawi, naleję panu kawy. - Wstała i dumnym krokiem wyszła do kuchni. Po chwili przyniosła szklankę z brunatną kawą. Nie chciało mu się pić tej lury, ale chlipał, ze względu na dziewczynę. Podczas gdy ona mówiła, on podświadomie uczuwał jakąś przynależność jej do siebie. Dlatego może, że widział ją rano nagą - znał ją.<br>- Co pan tak na mnie gały wybałuszył?<br>- Tak sobie - patrzę.<br>- Bo jeszcze pan oko złamie - haha... ha.<br>W pokoju zabrzmiał bas Zygmunta. Lucjan
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego