lubił hazardu. Położył się na łóżku i obserwował kolegów. Znał ich dobrze. Grubego, wiecznie zaaferowanego Skwarskiego, który potrafił załatwić każdą, najbardziej nieprawdopodobną sprawę; Lisieckiego z jego wiecznymi kłopotami finansowymi, obarczonego trzema byłymi żonami i trojgiem dzieci w różnym wieku, na które płacił alimenty; wreszcie Koseckiego, zaplątanego wiecznie w jakieś ciemne machinacje i interesy, mającego opinię hochsztaplera, któremu nic nie można udowodnić.<br>Na stoliku, obok grających leżał kapelusz Karskiego wypełniony do połowy banknotami. Właściciel pokoju zażartował, że za wynajęcie lokalu na jaskinię gry powinien coś dostać, więc oni - także w żartach - odkładali mu do kapelusza dziesięć procent z każdej puli. Ale teraz