karetki. Powinien dać sobie spokój, co to pomoże, ale nie, nie mógł. Stłumiony wewnętrzny krzyk gdzieś w sercu i przerażenie. Dusił się. Płuca rozsadzał bolesny ogień. Przebiegł przez ulicę i chwyciwszy Rubina za gardło, zaczął krzyczeć płaczliwie:<br>- O to wam, kurwa, chodziło?! O to? Pojebańcy, o to! Macie swoją odnowę, macie! Przejrzałeś na oczy, tak? Nowa alternatywa, tak? Tak? Pytam, czy tak? Układ domina, wydeptane ścieżki, co?! Kurwa, Rubin, przysięgam, przysięgam, że cię zapierdolę! To ma być nasz ślad, nasz język? Twój i mój? Własnymi rękami uduszę, to będzie mój ślad! Zadowoleni jesteście, nie! - doskoczył do Owiewki. - To się nazywa sytuacja