Obok była wędlina i litrowa butelka.<br>- Melduję posłusznie, panie chorąży...<br>- Głupiś - przerwał Leonowi Pawłowski i wskazał na składane krzesełko obok Śniegockiego: - Siadaj!<br>Leon usiadł. Śniegocki naburmuszony, ze wzrokiem zatopionym <page nr=180> w szklance, chciał się odsunąć, ale Pawłowski, zaszedłszy z tyłu, złapał ich obu za kołnierze i stuknął głowami.<br>- A macie!... a macie! -przygadywał waląc ich łbami. Powiedziałem, że załatwię, więc załatwiam... załatwiam! Obaj byli tym tak oszołomieni, że porządnie ich nastukał, <br>nim się wyrwali z jego rąk, a on, zasapany, sięgnął po butelkę. - Napijcie się teraz - mówił nalewając im do szklanek. Napijcie się i żebym więcej o tej burdzie nie słyszał. Śniegocki