Przetarł oczy. Byle na plebanię. <br>Wracał, ustawiwszy busolę na biały piec, co stał w środku tej ziemi, co ciągle z rąk do rąk. "Chodzę po drogach, które wydeptał lud tutejszy, basztami wytyczył rycerz teutoński, a teraz pancerny najeźdźca ze Wschodu rozjeżdża te szlaki, żeby dalej, wciąż dalej. Otrząsnąć się z majaków na jawie i wrócić do mapy wojskowej. Palcem dotknąć fortyfikacji. W imię Historii spisywanej przez świadków". <br>Tuż przed wejściem na szosę, przykucnął. Rów, zazieleniony od słońca, pełen był wody. Mył ręce, ciesząc się chłodem. Strzepywał dłonie i, sprawdziwszy, że nie ma nikogo w pobliżu, wytarł je w podszewkę swej kurtki