drewnianymi chodnikami, i płynącej nieopodal Pinie, o defiladach flotylli rzecznej, spływającej ku Prypeci w narodowe święta, o wspaniałym barokowym kościele i kolegiacie jezuickiej, o grze w kiczki na błoniach z chłopakami, Polakami, Żydami i Rusinami, o pięknych czarnookich Żydóweczkach i o ukochanej Esterce, którą gryzł w tyłek, bo nie nosiła majtek,<br>i Felek zmieniał się na moich oczach: stawał się naraz kimś innym, i nie spuszczałam z niego wzroku, chciałam, żeby to mnie kąsał w moją krągłą, wypukłą tylcię, dla niego zdjęłabym, zrzuciłabym z siebie wszystko,<br>ale on, pogrążony we wspomnieniach, nie zwracał na mnie uwagi, nie patrzył w moją stronę