kurzu, zamiast domów stoją budki rozmiaru kiosku, sklecone z dykty, blachy, tektury, często z gliny. Na drodze, która nie jest podzielona pomiędzy chodnik i jezdnię, bawią się dzieci. Starszym udało się odkręcić hydrant, dookoła którego powstaje ogromna kałuża i błoto, a w nim leżą i taplają się dzieci rozebrane do majtek; niektóre poznają Veronikę i biegną się przywitać.<br>O nędzy w Chile wiele opowiedział mi ekonomista Andrés Valdés, który badał ten problem z ramienia Banku Światowego (robił to również w Polsce, gdzie był w 2001 roku, nie po raz pierwszy zresztą). Według raportu Banku Światowego od 1987 roku nędza w Chile