Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
okropność. A te pytania: A dlaczego? A kiedy? Czy widział? O której? Skąd wie?... To łapanie za słowa... tak, dzięki Bogu, ominęło mnie to. Jaki dziwny ranek jest dzisiaj, prawda, nie ma tych krzyków, śpiewów, kłótni o pierwszeństwo do miednicy, poszukiwań szczotek... tego zwykłego rannego gwaru. Ach, Boże, dopiero teraz mam złudzenie samotnośei, o ileż lepiej działoby mi się, gdybym miał swój pokój, ciszę, powietrze, a tak... cierpi się w tym mrocznym, dusznym kącie. I pogodnie jest".
W kuchni rozległo się głośniejsze łkanie, trzasnęły drzwi i płacz jeszcze krótko zabrzmiał na schodach, potem umilkł. To Stukonisowa wyszła do pracy. Teodozja krzyknęła
okropność. A te pytania: A dlaczego? A kiedy? Czy widział? O której? Skąd wie?... To łapanie za słowa... tak, dzięki Bogu, ominęło mnie to. Jaki dziwny ranek jest dzisiaj, prawda, nie ma tych krzyków, śpiewów, kłótni o pierwszeństwo do miednicy, poszukiwań szczotek... tego zwykłego rannego gwaru. Ach, Boże, dopiero teraz mam złudzenie samotnośei, o ileż lepiej działoby mi się, gdybym miał swój pokój, ciszę, powietrze, a tak... cierpi się w tym mrocznym, dusznym kącie. I pogodnie jest".<br>W kuchni rozległo się głośniejsze łkanie, trzasnęły drzwi i płacz jeszcze krótko zabrzmiał na schodach, potem umilkł. To Stukonisowa wyszła do pracy. Teodozja krzyknęła
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego