postrzega samego siebie - z zewnątrz właśnie. Z cudzymi myślami, wrażeniami. Moim zdaniem to w ogóle jest cud, że oni wykształcają jakąkolwiek osobowość i że są zdolni do samodzielnej egzystencji.<br>- Noo, nie wszyscy.<br>- Na szczęście dla nas. Dla mnie. - Uniosła w toaście kieliszek. Znowu uśmiech.<br>Dla kogo szczęście, dla tego szczęście, mamrotał w duchu Hunt, <orig>scrollując</> pamiętnik Numeru 5. Ale to prawda, że Vassone miała nieziemski fart, znajdując w tej zapadłej klinice psychiatrycznej owego półkatatonika, Numer 0. Naopowiadał jej bujd o Bogu. Czy rzeczywiście uwierzyła? Trudno orzec, chwilami wydaje się, że i do tego byłaby zdolna. W każdym razie wywiodła z owych