To wszystko było takie dziwne, takie nieoczekiwane, takie nierealne! Nagle podszedł do niej jakiś mężczyzna i wyciągnął rękę. W pierwszej chwili nie wiedziała, czego chce; zorientowała się dopiero, kiedy zaczął mówić. Składał kondolencje. No tak, faktycznie, była tu jedyną krewną zmarłego. Uczestnicy pogrzebu podchodzili po kolei, ściskali jej dłoń i mamrotali, uśmiechając się sztucznie. Nawet nie starała się zrozumieć, co mówią. Stanisław wyłonił się z piramidy i stanął obok, ocierając łzy. Biedaczek, pewnie był zżyty ze stryjem; to jemu powinni składać kondolencje, nie mnie, pomyślała. Co mnie właściwie obchodzi śmierć stryja, którego nie znałam? Chciałam go poznać, owszem, przywiodła mnie ciekawość