Gryźliśmy z Andrzejem zboże, mąki się nie dało, bo zatykało bez wody. Próbowaliśmy surowego końskiego mięsa, żułem, żułem, ale nie dało się tego połknąć, trzeba było wypluć i czekać na okazję, aż będzie je można ugotować lub upiec. Spróbowaliśmy chrzanu, lecz piekący ból w gardle ostudził szybko nasze chęci. SS-mani poprowadzili nas znowu bocznymi drogami, ponieważ w czasie nalotu kilku z nich zginęło. Problem braku wody do picia odczuwaliśmy bardzo boleśnie. Zwłaszcza ci, którzy mieli to mięso i nie potrafili go zjeść na surowo, a nie mieli go gdzie ugotować lub uwędzić. Znów nasilały się u więźniów bóle brzucha i