nas po kolegach, gościnność niesłychana, a nocą - długie rodaków rozmowy...<br>Nazajutrz dalej w deszczu, w zmordowaniu, ale już wszyscy wiedzą, że dojdą. Babina zgięta w pałąk, na plecach plastykowy worek, z którego prześwitują kamienie - niesie swoje grzechy na Jasną Górę. Nagle staje, podnosi kij i pokazuje: "O, ta saradela <orig>latoś</> marna...". Pięćdziesiąty raz na Pielgrzymce. Jubileusz.<br>Most nad Wartą i oberwanie chmury. Cały urok Jury Krakowsko-Częstochowskiej zmarnowany. I wzgórza, i źródła, i zakola rzeki, i wreszcie uroczysta Msza polowa koncelebrowana tradycyjnie przez wszystkich braci przewodników - bez blasku. Komunia święta w szpalerze parasoli.<br>Potem tłum pielgrzymów z worami na plecach wali