Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
Zapaliłbym - rzucił po chwili w przestrzeń.
Marina, która przysiadła obok, wyczarowała z czarnego rękawa cienki nikotynowiec, diabeł podał ogień.
Nicholas zaciągnął się głęboko.
- Dzięki.
Przyglądał się formom przyjmowanym przez dym. MUI znowu poszedł w ornamentykę śmierci: czaszki, upiory.
- Widać Bronstein nie zadbał do końca - uśmiechnął się do Mariny (uśmiech jako maska dla gniewu). - Chyba jednak nie jest nam pisane.
- Póki życia - mruknęła Vassone, obrzucając obojętnym spojrzeniem swoje pokrak-ciało - póty rozczarowań.
- Panie, ja nie sądzę, żeby im tam faktycznie zniszczyło umysły, jeśli tego właśnie się obawiasz.
- Ty nie sądzisz?
- To nie jest sytuacja Grobowców. Proszę się przypatrzyć. Gdyby to były małpy
Zapaliłbym - rzucił po chwili w przestrzeń. <br>Marina, która przysiadła obok, wyczarowała z czarnego rękawa cienki nikotynowiec, diabeł podał ogień. <br>Nicholas zaciągnął się głęboko. <br>- Dzięki. <br>Przyglądał się formom przyjmowanym przez dym. MUI znowu poszedł w ornamentykę śmierci: czaszki, upiory. <br>- Widać Bronstein nie zadbał do końca - uśmiechnął się do Mariny (uśmiech jako maska dla gniewu). - Chyba jednak nie jest nam pisane. <br>- Póki życia - mruknęła Vassone, obrzucając obojętnym spojrzeniem swoje pokrak-ciało - póty rozczarowań. <br>- Panie, ja nie sądzę, żeby im tam faktycznie zniszczyło umysły, jeśli tego właśnie się obawiasz. <br>- Ty nie sądzisz? <br>- To nie jest sytuacja Grobowców. Proszę się przypatrzyć. Gdyby to były małpy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego