ręce pani Romeyowej: <br>- Z całego serca wybaczam ci, Lizetko, moje dziecko, ten konny spacer, po którym, niech mi droga pani wierzy, czułam, że ani jedna rzecz we mnie nie jest na swoim miejscu, wybaczam ci wobec tego, że to spotkanie stało się powodem najmilszej wizyty państwa! Garderobiana musiała mnie potem masować przez pół dnia, gdyż, niech mi droga pani wierzy, czułam najwyraźniej wątrobę w krtani, a woreczek żółciowy między płucami. <br>- Ciociu, ciociu!... <br>- Moje dziecko, między płucami! Zresztą któż wgląda tak ściśle, gdzie są płuca, a gdzie co innego? Za moich czasów to było zupełnie nieprzyzwoicie wiedzieć, gdzie co jest! Czy masz