zamiar zająć się przygotowaniami do pogrzebu, pomóc mu. Ale obraziła się, że on ją do tego namawiał. Śmiał uważać jej żałość za przesadną! A teraz stało się, sama wymierzyła sobie zadośćuczynienie i oto razem z wybuchem irytacji przemijała rozpacz, znikała męka wyrzutów sumienia ustępując miejsca pogodnej melancholii. <page nr=258> Bądź co bądź, matka umarła w postaci, w jakiej nie mogła być już dla niej niczym prócz utrapienia, i pani Barbara odzyskiwała ją nagle we wspomnieniu taką, jaką wspominać było czymś miłym i potrzebnym dla życia, odnajdywała ją przytomną, młodą, nie zamazaną przez okrutną rzeczywistość ostatnich lat.<br>I radując się prawie, ubrała się co