rejonie Walentkowego Wierchu wygrzebali jamę w śniegu i przeczekali w niej noc. Byli całkowicie przemoczeni. Rano, nie wiedząc, gdzie się znajdują (zresztą ponieważ nie znali terenu, niewiele by im pomogła teoretyczna wiedza), nie poszli prosto doliną, lecz wyszli na Przełęcz Schodki, a następnie zsunęli się do Pustej. Tu, na morenie, matka zasłabła. Syn poszedł w dół...<br>Tuż przed północą 9 grudnia 1989 r. pewna mieszkanka Zakopanego zgłasza do Pogotowia Górskiego, że jej dziewiętnastoletni syn nie powrócił z gór. Wyszedł ze swym kolegą wcześnie rano, około godz. 5.00, z zamiarem osiągnięcia Błyszcza i Bystrej.<br>Jak zawsze w tego typu sytuacjach poszukiwania