w to, co Szczęsny dawno odłożył między bajki: że gdzieś jest taka wieś syta i dostojna. A może po prostu widziała całą ich wędrówkę z tym obrazem i matkę, która umierając nakazała jej dzieci pilnować, a najwięcej ojca, bo to słaby człowiek, nieporadny, choć serce ma złote. Nie doczekała się matuś tej niedzieli, gdy dom, pachnący świeżym drzewem, ksiądz pobłogosławi na długie lata szczęśliwości i dobrobytu.<br>Szczęsny wyciągnął ostrożnie spod łóżka kuferek, który zbił sobie z obrzynków po trumnie Cichowicza, i wymknął się ze swoją galą do spiżarki.<br>Gdy wyszedł stamtąd w nowym ciemnogranatowym garniturze, w brązowych półbucikach, Weronka o mało